Witam wszystkich, którzy dotrwali ze mną do 10 wpisu na blogu. Dziś chciałbym przedstawić moją ulubioną pozycję na obecną chwilę. Butelkę, którą używam do wprowadzania w dymne klimaty, do polaryzowania miłośników i przeciwników whisky torfowych.
Pochodzenie: Szkocja, Skye
Rok założenia: 1830r. przez Hugh & Kenneth MacAskill
Obecny właściciel (koncern): Diageo
Status destylarni: czynna
Moc alkoholu: 45,8%
Cena: od ok. 180zł do 200zł (rok 2021)
Butelka i pudełko na Taliskera nie wzbudza zbytnio zachwytu, jest wręcz ubogie. Zaintrygować może napis na dole etykiety "MADE BY THE SEA". Na stronie internetowej www.malts.com znajdziemy mnóstwo ciekawostek, przepisy na koktajle, sklep, historie i propozycje połączeń Taliskera z owocami morza (na stronie proponują "zagryźć" ostrygą, ja ostatnio połączyłem inną propozycje morskiej whisky z krewetką i wyszło świetnie!). Przejdźmy w końcu do tego co Talisker proponuję w smaku i zapachu:
Nos: dym przeplatany słodyczą z gorzko słonym akcentem, nie aż tak dużo tego dymu jak w destylatach Islay
Smak: sól morska, dym ogniskowy, lekka słodycz, smak intensywny i zbalansowany, a co najważniejsze alkoholowość świetnie ukryta mimo że pijemy destylat rozlewany w mocy 45,8%
Finisz: sól szybko nas opuszcza, dym odchodzi jakbyśmy wolnym krokiem wracali z plaży do domku letniskowego,
Podsumowując Taliskera można kochać albo nienawidzić, moim zdaniem nie próbuje wpasować się w Islay a reprezentować swój własny styl co bardzo popieram. Połączenie soli z dymem świetnie zachęci aby zabrać tę butelkę na łono natury, może na ryby, a może nad morze ;) Albo gdzieś w miejskiej dżungli pozwoli wrócić myślami nad morską plaże.



