niedziela, 21 sierpnia 2022

500+ osiągnięte! Świętujemy!

 Dziś poprzez aplikacje Facebook, na której blog ma swojego fanpage, dostałem gratulacje za osiągnięcie 500 polubień. Osobiście wykorzystując swoje zdolności prognozowania spodziewałem się iż dopiero pod koniec jesieni (może przed świętami) uda mi się zainteresować swoją pasją aż tyle osób ;) No i zaśmieszkować mogę iż bez potomstwa otrzymałem swoje pierwsze 500+



Cieszę się także, że coraz większa rzesza ludzi aktywnie dochodzi do grupy, która stawia na jakość spożywanego alkoholu kosztem ilości zapisując się na degustację. Niezmiernie mi miło iż dzięki współpracy z Restauracją AMAI sushi & resto możemy prowadzić jedną z najbardziej ekskluzywnych i zarazem edukujących serii spotkań w naszym mieście, na które zapisywać się możecie zarówno za pośrednictwem profilu Pierwsza Butla, jak i osobiście, bądź telefonicznie poprzez stronę restauracji. 


Dziś świętuję złotem a dokładniej Jack'iem Danielsem No. 27 GOLD. Pozycję wybrałem moim zdaniem ciekawą ponieważ: 

-mogę zbadać wpływ podwójnego leżakowania w whisky zza oceanu.

-pracując zgodnie z kanonem pierwszej butli przetrę szlaki i sprawdzę czy warto wydać taką kwotę na alkohol ;)

-bazując na wyświetleniach dobrze się "czytają" wpisy porównujące standardowe wypusty z opcją premium. 



 Złoty Jack jest produkowany bardzo podobnie jak wersja Gentelman (jest podwójne filtrowana przez węgiel), lecz przed rozlaniem jeszcze jest poddawana finiszowaniu w beczce klonowej. Wizerunkowo jednak "Gold" stanowczo nawiązuje do słynnej No. 7, złota etykieta oraz pogrubione dno butelki dodaje majestatu, no i jak przystało na dobry alkohol butelka zamykana jest korkiem i sprzedawana w dedykowanej kartonowej "trumnie". 


Nos: Bardzo łagodny, słodki aromat, typowy Jackowy przy porównaniu z wersją Gentelman bardziej intensywny, wyraźniej mniej alkoholowy   

Jeszcze przed smakiem warto wspomnieć iż konsystencja w porównaniu do Gentelmana, jak i słynnej No.7 bardziej oleista

Smak:  syrop klonowy, pieczone jabłka, wanilia, mocna, lecz nie nachalna dębowość, minimalna pieprzność alkoholowa. bukiet smaków jest spójny z poprzednimi wersjami aczkolwiek porcja jest wyraźnie przyjemniejsza w odbiorze, bardziej pijalna, milsza 

Finisz: dość długi jak na "burbony*", kremowy, przyjemny 


Podsumowując: Bywa tak, że jesteśmy zachwyceni wersją podstawową danej whisky i na jej podstawie budujemy całą "rodzinkę", czasami trafiają się skuchy, ale rozbudowując kolekcję Jack'ów każda pozycja wyżej poza ceną niesie za sobą także podniesioną jakość. Moim zdaniem opcja zapożyczona ze Szkocji (gdzie podwójne leżakowanie bądź inaczej zwane finiszowanie w innych beczkach niż z amerykańskiego dębu znamy od dawna) wypaliła wyśmienicie podkreślając to co Jack Daniels ma do zaoferowania przy jednoczesnym ułagodzeniu alkoholowości. Butelka jest warta swojej ceny jednak uważam iż jest do bardzo uroczystych toastów niż do codziennego "dramika". 

środa, 10 sierpnia 2022

Glenmorangie Signet

  Wpis ten potraktuję jako podsumowanie pewnego etapu w mojej przygodzie degustacyjnej.

Po zbadaniu podstawowych gałęzi szkockiej wody życia, jakimi były whisky klasyczne, dymne, morskie, podwójnie leżakowane oraz w mocy beczki, czas przyszedł na zdobywanie nowych horyzontów. 

Dziś opiszę pozycję, nad którą czaiłem się od dawna, wiele razy przyglądając się butelce na sklepowej półce, czytając recenzje miałem wątpliwości czy moje zmysły już odpowiednio nabrały doświadczenia aby wyciągnąć wszystko co najlepsze oraz czy wydając dobre kilka stów Signet mi podejdzie i nie wyląduję w następnej paczce anty top whisky.





Powagę sytuacji reprezentuje już opakowanie Signet'a, butelka zapakowana jest w drewnianą czarną skrzynkę. Złote napisy tylko podbijają stawkę elegancji, jedyne co moim zdaniem psuje wstępne oględziny to naklejka z komunikatem po polsku, w którym w trzeciej linijce dowiadujemy się, że możemy odkryć aż 144 smaków i aromatów.... Serio, to proszę mi wskazać osobę, która chociaż wymieni z marszu 80 smaków  ;) 

Wielką przyjemność już sprawia otworzenie pudła paradnego, gdyż pierwsze rzucenie oka na butelkę Signet daje uczucie "wejścia na salony", dwukolorowe szkło, z którego butelka jest wykonana. Złote, ale nie kiczowate napisy oraz solidnie osadzony w metalu korek. 

Przed degustacją nadmienić także chciałem iż Signet jest najbardziej ekskluzywną whisky z podstawowego portfolio Glenmorangie to także wyróżnia się tym, że w swoim składzie ma prażony słód (czekoladowy słód jęczmienny).

Dobrze, przejdźmy w końcu do tego co Signet zaoferuję w smaku; )

Aromat: kawa, cukierkowa słodycz, toffi, wanilia, imbir z lekką nutą pieprzu i minimalnie wyczuwalny cynamon. Alkohol bardzo dobrze ukryty mimo 46%

Smak: słodycz cukierkowa, karmel, gorzka czekolada, migdały. pestki winogron, kawa. 

Finisz: bardzo długi, wytrawny, kawowy, powoli gasnący 


Podsumowując: Glenmorangie nigdy mnie nie zawiodło, zarówno przy próbowaniu podstawowej 10l-etniej edycji jak i pozycji podwójnie leżakowanych (Lasanta opisana tutaj), zawsze trzymało wysoki poziom. Pozycja Signet, którą miałem dziś przyjemność próbować jedynie podniosła zaufanie do marki. Ostatnio miałem dylemat czy Tajwan nie próbuje przejąć rynku whisky swoim Kavalanem jednak pijąc Glenmorangie Signet, wiem, że Szkockie destylarnie jeszcze nie jednego Asa mają w rękawie ;)  





Cardhu 12 Babska whisky?

 Jak szczupak jest królem wód, tak Johny Walkers jest królem blendów. A właśnie nasza dzisiejsza bohaterka w głównej mierze jest "esenc...