środa, 10 sierpnia 2022

Glenmorangie Signet

  Wpis ten potraktuję jako podsumowanie pewnego etapu w mojej przygodzie degustacyjnej.

Po zbadaniu podstawowych gałęzi szkockiej wody życia, jakimi były whisky klasyczne, dymne, morskie, podwójnie leżakowane oraz w mocy beczki, czas przyszedł na zdobywanie nowych horyzontów. 

Dziś opiszę pozycję, nad którą czaiłem się od dawna, wiele razy przyglądając się butelce na sklepowej półce, czytając recenzje miałem wątpliwości czy moje zmysły już odpowiednio nabrały doświadczenia aby wyciągnąć wszystko co najlepsze oraz czy wydając dobre kilka stów Signet mi podejdzie i nie wyląduję w następnej paczce anty top whisky.





Powagę sytuacji reprezentuje już opakowanie Signet'a, butelka zapakowana jest w drewnianą czarną skrzynkę. Złote napisy tylko podbijają stawkę elegancji, jedyne co moim zdaniem psuje wstępne oględziny to naklejka z komunikatem po polsku, w którym w trzeciej linijce dowiadujemy się, że możemy odkryć aż 144 smaków i aromatów.... Serio, to proszę mi wskazać osobę, która chociaż wymieni z marszu 80 smaków  ;) 

Wielką przyjemność już sprawia otworzenie pudła paradnego, gdyż pierwsze rzucenie oka na butelkę Signet daje uczucie "wejścia na salony", dwukolorowe szkło, z którego butelka jest wykonana. Złote, ale nie kiczowate napisy oraz solidnie osadzony w metalu korek. 

Przed degustacją nadmienić także chciałem iż Signet jest najbardziej ekskluzywną whisky z podstawowego portfolio Glenmorangie to także wyróżnia się tym, że w swoim składzie ma prażony słód (czekoladowy słód jęczmienny).

Dobrze, przejdźmy w końcu do tego co Signet zaoferuję w smaku; )

Aromat: kawa, cukierkowa słodycz, toffi, wanilia, imbir z lekką nutą pieprzu i minimalnie wyczuwalny cynamon. Alkohol bardzo dobrze ukryty mimo 46%

Smak: słodycz cukierkowa, karmel, gorzka czekolada, migdały. pestki winogron, kawa. 

Finisz: bardzo długi, wytrawny, kawowy, powoli gasnący 


Podsumowując: Glenmorangie nigdy mnie nie zawiodło, zarówno przy próbowaniu podstawowej 10l-etniej edycji jak i pozycji podwójnie leżakowanych (Lasanta opisana tutaj), zawsze trzymało wysoki poziom. Pozycja Signet, którą miałem dziś przyjemność próbować jedynie podniosła zaufanie do marki. Ostatnio miałem dylemat czy Tajwan nie próbuje przejąć rynku whisky swoim Kavalanem jednak pijąc Glenmorangie Signet, wiem, że Szkockie destylarnie jeszcze nie jednego Asa mają w rękawie ;)  





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cardhu 12 Babska whisky?

 Jak szczupak jest królem wód, tak Johny Walkers jest królem blendów. A właśnie nasza dzisiejsza bohaterka w głównej mierze jest "esenc...