środa, 22 grudnia 2021

Świąteczne polecenia: Glenfiddich 12 Yo #4

 Ostatni odcinek z serii świątecznych poleceń musi się moim zdaniem skończyć klasykiem.

Glenfiddich jest pozycją znaną i powszechnie lubianą. To najczęściej świadomie wybierany Single Malt. Popularność zdobył, ponieważ destylarnie Glenfiddich założył nie kto inny jak William Grant z małżonką na potrzebę whisky mieszanej Grands. 12 letnia wersja podstawowa naszej whisky jest najlepiej sprzedającym się "maltem", gdyż to właśnie Pan William pierwszy wpadł na pomysł aby nie używać tylko i wyłącznie whisky słodowej do kupażu blendów a zabutelkować jako Single Malt. Dzięki swojemu nowatorskiemu pomysłowi i mocy dystrybucyjnej już znanego Grandsa, Glenfiddich gości w ponad 200 krajach i zgarnia lwią cześć interesu. 


glenfiddich12




Dobrze, teraz zobaczę czym Glenfiddich mnie uraczy.

Nos: biszkopty, słodycz, lekka dębowość, trochę jabłkowy, karmelowy, dość alkoholowy, ale przyjemny.

Smak: słodko karmelowy z odrobiną dębiny, jabłkowość tutaj większa niż w aromacie, alkoholowość też na dobrym poziomie. 

Finisz: lekko gorzko alkoholowy, owocowy (jabłka, gruszki), waniliowy, zadziwiająco długi.



Podsumowując: Nie tylko ogrom destylarni i głowa do interesów rodu Grands utrzymuje naszego Malta w pozycji pioniera, także wysoka pijalność i łatwy w odbiorze smak Glenfiddich 12 stawia go w pozycji świetnego "otwieracza" dla nowych degustatorów a także jest pozycją często odkupowaną nawet przez "starych wyjadaczy". Dodatkowym atutem jest cena oscylująca w okolicach 100 zł/0,7L za dobrą whisky z dostojnym wyglądem zapakowaną w tubę . Więc w podsumowaniu podsumowania do Glenfiddich nawet jakby ktoś chciał nie bardzo można się przyczepić ;)  


Ja ze swojej strony z okazji końca serii i zbliżających się wielkimi krokami świąt Bożego Narodzenia chciałbym Wam Moi czytelnicy życzyć: spełniania swoich celów, zdrowia i bogactwa wszelakiego.



niedziela, 12 grudnia 2021

Świąteczne polecenia: Sarajishvili *** Gruźińska Brandy. #3

 Podczas przygotowań do publikacji "świątecznych poleceń" stawiam na dostępność produktu, niewygórowaną cenę i największą bogatość smakowo-poznawczą. Przyznam się, iż nie zawsze swoim zakupem strzelę w "dziesiątkę", a tak naprawdę udało mi się to dopiero teraz ;)




Nasz bohater odcinka reprezentuje najstarszą Gruzińską destylarnie, założoną przez Davida Sarajishvili.  Jest pozycją otwierającą portfolio i opisaną przez producenta następująco "to jasna, słomkowa, młoda brandy o wyraźnych aromatach dębu, bogatych owocowych i pikantnych nutach o przyjemnym świeżym smaku i miękkiej konsystencji". Szczerze przyznam iż skromność opisu wraz z dostojnym, ale nie krzyczącym luksusem wyglądem butelki w stosunku do wydanej kwoty, już wywołuje u mnie szczere i przyjemne odczucia, a jeszcze nie otworzyłem butelki... 


Więc czas otworzyć i uraczyć się Gruzińskim Koniakiem*


Nos: Owoce, Cappuccino, lekka roślinność, ziemistość 


Smak: Szybko mijająca pieprzność (może to pikantność z opisu producenta), dębowość, owocowa słodycz, lekka nuta cukierków waniliowych 


Finisz: wytrawny, winogronowy (posmak pestek winogrona), długi, powoli i przyjemnie gasnący 


Podsumowując: Bez problemu mogę się podpisać pod opisem producenta Sarajishvili. Całkowity brak przekłamania wzbudza u mnie zaufanie aby zdobywać coraz to lepsze propozycję z kolekcji destylarni.

Uważam iż jako świąteczny dodatek alkoholowy sprawdzi się tam gdzie w miły i tani sposób wejdziemy w rodzinę alkoholi leżakowanych, początkujący będą mieli "łatwy start" jak i zaawansowani gracze nie powinni być zawiedzeni.   






______________________________________________

* a tak, pozwoliłem sobie na gwiazdkę, i śpieszę z wyjaśnieniem :) Nazwa "Koniak", a ściślej "Cognac", zastrzeżona jest wyłącznie dla trunku produkowanego w okolicach miasteczka Cognac, w regionie Charente, we Francji. Koniaki objęte są apelacją Cognac, która została wprowadzona w 1909 roku i określa szereg przepisów, które trunek musi spełnić, żeby mógł się nazywać koniakiem)  ( źródło https://www.sztukawina.pl/alkohole-cognac  

Więc biorąc pod uwagę definicję Brandy Sarajishvili nie powinno się nazywać Koniakiem (chociaż jest zrobiona jak koniak), ale Rosja i kraje, które były w pod wpływem ZSRR nazywają w mowie potocznej swoje Brandy Koniakami.  

 

niedziela, 28 listopada 2021

Świąteczne polecenia: Maker’s Mark Bourbon Whisky. #2

 Mając za sobą polecenie pierwszego świątecznego single malt, czas nastał abym ruszył za zwyczajem różnorodności wigilijnych potraw i zaproponował sąsiada zza oceanu. Marker's Mark jest Burbonem globalnym i praktycznie ogólnodostępnym, więc pozyskanie go na świąteczny stół nie będzie wielkim wyzwaniem, dodatkowo edycje zimowe ubierane są w "sweterek" dzięki temu zabiegowi znacznie weselej wygląda podczas świąt.   

Marker's Mark podstawowy


Chociaż za recepturę i smak burbonu odpowiedzialny jest Bill Samuels Senior, który zrezygnował z dodaniu żyta do zacieru zastępując go pszenicą (oczywiście dalej głównym surowcem została kukurydza, która musi stanowić co najmniej 51%  zbóż występujących w burbonie) to za design butelki jak i charakterystyczne zamoczenie w wosku odpowiedzialna jest żona Margie.


Strona internetowa Marker's Mark jest wykonana bardzo profesjonalnie i przejrzyście. Poza bogatą historią marki, informacji o procesie produkcji, możemy zdać egzamin na ambasadora marki. 

Dobrze, teraz sprawdzę jak smakuje nasz burbon.

Nos: słodki, waniliowy, lekko owocowy, alkohol ładnie ukryty mimo mocy 45%.


Smak: pierwsza melduje się alkoholowość, ale miło i szybko przechodząca w dębową słodycz, później pojawiają się akcenty waniliowo-owocowe. 


Finisz: słodycz odpuszcza zostawiając miejsce dębowości i jabłkowości, długość wygaszania jest raczej krótka, ale przyjemna i zachęcająca do wypicia następnego łyka.


Podsumowując, w całej ceremonii degustacji Marker's Mark nie daje po sobie poznać, że należy do burbonów klasy ekonomicznej (chociaż wersje premium osobiście w odbiorze mi do końca nie "siadają"). Bohater tego wpisu może być świetnym przykładem, że alkoholom mocnym szanse można dać w piciu bez dodatków, jak i przy dodaniu coli dalej zachowuję intensywność smaku. Marker's Mark jest świetną pozycją do odkrycia w święta i bez kozery powiem do smakowania przez cały rok ;) 

 



niedziela, 14 listopada 2021

Świąteczne polecenia: Ben Braken Speyside Single Malt Whisky. #1

 Dziś przedstawię wam propozycję Bastard Malta z sieci sklepów Lidl. Wybór tej butelki nie jest przypadkowy a kontynuacją niepisanej serii propozycji polecanej na święta Bożonarodzeniowe. 

W tej aranżacji nacisk skłaniać będę ku temu aby świątecznymi trunkami najwięcej wnieść wrażeń sensorycznych małym nakładem kapitałowym. Doskonale rozumiem zapał młodych degustatorów, którzy niedawno odkryli takie perełki jak np. dymne potwory z Islay, bądź drogą rozwoju dotarli do whisky leżakowanych lat 15 (pije tutaj do np. 15 letniej Glen Scotii). Zapobiegając wrogim spojrzeniom ku gościom zasiadającym przy naszych stołach, którzy życzyli by sobie do alkoholu dolać coli, bez oddania wcześniejszej szansy alkoholowi w formie saute.  

Ben Bracken
Ben Bracken 


Tytułowy Ben Bracken zakupić możemy w kwocie około 80 złotych, co w świecie "moltów" stawia go w pozycji budżetowej, wizualnie nawiązuję do bardziej wyniosłych butelek, które wyglądem ozdabiają nasze domowe kolekcje. Jest to propozycja, która na głównej etykiecie nie podaje deklaracji wieku, chociaż osoba zaczynająca swoją przygodę z whisky sięgając po kolejnego "molta" powinna wiedzieć, że wiek alkoholu sięga co najmniej 3 lata. Na kontr-etykiecie ku mojemu zadowoleniu zapoznać się możemy z opisem w polskim języku, gdzie podana jest informacja o okresie leżakowania, o barwieniu destylatu karmelem oraz przytacza krótką notę degustacyjną: 

"Wykwintna i elegancka, z aromatycznymi nutami wanilii, miodu, cynamonu, karmelu i kawy z mlekiem. Na podniebieniu zostawia delikatny posmak prażonych migdałów, dojrzałych rodzynek, ciasta bananowego i syropu klonowego."

Dobrze teraz sprawdzę co będzie dane mi wyczuć:


Nos:  aromat nie jest zbyt intensywny, ale nie bombarduje alkoholowością, wyczuwalne słodko-ciastkowe akcenty, odrobina karmelu, lekkie nuty drzewne.

Smak: początkowa pieprzność ustępuje słodyczy, po chwili pojawia się rodzynkowa aura, która zmierza ku jabłkowym akcentom, smaki nie są intensywne, raczej staram szukać się spójności mojego doświadczania smaku z deklaracją na etykiecie.

Finisz: posmak jabłka zostaje z nami do końca, alkoholowa gorycz całkowicie zanika pozostawiając słodycz, długość finiszu i sposób jego wygaszenia zasługuje na pochwałę.


Podsumowując: Nasz "bękarcik" jest przyzwoity, wart swojej ceny, a nawet powiem iż zachęcić może do zwiększenia budżetu przeznaczonego na następną butelkę. Może przesadnie komunikuje wyglądem swoją wyniosłość w stosunku do tego czym smakowo nas raczy, ale przypomnijmy sobie kwotę jaką przeznaczyliśmy na whisky.... I przy długich świątecznych pogawędkach nie powinniśmy mieć wyrzutów sumienia, że butla skończy się przed końcem świętowania ;) 


niedziela, 7 listopada 2021

Ballantine’s Finest

 Zainspirowany pytaniem czytelnika, dziś przeprowadzę analizę nad jednym z najpopularniejszych blended whisky w Polsce. Ballantine's znany od czasów PRL, wspomniany w paru polskich filmach i okrzyknięty "Najlepszą whisky na świecie", co prawda zaraz za wypowiedzianym zdaniem aktorzy podkreślają komiczność sceny. Ballantine's jest własnością koncernu Pernod-Ricard, który pod swoimi skrzydłami trzyma same flagowe marki np: Jameson i The Glenlivet, Malibu. Cena za podstawową wersje 3 letniego blendu nie budzi wrażenia wyniosłości trunku, a może Ballantine's jest już na tyle zananą marką, że nie trzeba inwestować "wielkiej kasy" na reklamę co przekłada się na przystępną cenę... No cóż zaraz będzie mi dane sprawdzić ;)





Nos: na pierwszym planie zbożowość przyprawiona o lekką owocowość, aromat prosty - nie złożony, alkoholowość na przyzwoitym (nie rażącym) poziomie, odrobina słodyczy.


Smak: w pierwszej kolejności uderza posmak drewna, aby po chwili podzielić się domieszką zielonego jabłka powoli wzbogacając się o słodkie akcenty. Smaki nie są na tyle oczywiste aby od razu nas atakowały intensywnością, ale na pochwałę zasługuję fakt iż przy budżetowej pozycji bardzo przyjemnie ukryta jest alkoholowość.


Finisz: miły, pestkowy (podobny do smaku rozgryzionej pestki z jabłka), średnio długi - co w blendach jest dobrą oceną.


W ramach podsumowania pierwszą myślą jaka mi przychodzi do głowy to grzeczność w/w alkoholu. "Balantyna" nie atakuję nas alkoholowym uderzeniem w smaku i aromacie, być może ceną za to jest brak intensywności i konkretnego nakierowania. Nie jest to pozycja, która może rzucić w dalsze rozwijanie pasji młodego degustatora a raczej przyjemnym i niezobowiązującym alkoholem do umilenia sobie wieczoru.    

poniedziałek, 25 października 2021

Degustacje whisky Pierwsza Butla opis i wyjaśnienie

 Degustację przeprowadzone przez moją osobę skierowane są dla osób, które doszły do wniosku aby spożywać alkohol nie na ilość lecz na jakość. Podczas jednych z ciekawszych korepetycji, dowiesz się nowych rzeczy o alkoholach z możliwością spróbowania ;) 


Bardzo wzniosłe hasło powyżej udało mi się napisać, jednak wiadomo stojąc w sklepie i wybierając "lepszą butelkę whisky, rumu czy burbonu" najczęściej kierujemy się ceną, wyniosłym kształtem butelki/tuby paradnej, opinii w Internecie lub bezpośredniej pomocy sprzedawcy. W efekcie wracamy z jedną pozycją do domu pełni nadziei, że trunek będzie nam smakował i nie trzeba będzie dolewać coli. Spieszę z wyjaśnieniem, może poprzednie zdanie zajechało lekko pesymizmem, ale wśród najlepszych pozycji jakie wzbogaciły mój barek, sam nie jeden raz wydałem "dużo za dużo" a przyjemność była znikoma. Takie są ceny przygody z alkoholami, raz rodzaj alkoholu po prostu nie podejdzie a dwa rzucimy się na głęboką wodę bez przygotowania. 



Tutaj degustacja jest drogą na skróty, że w cenie średniej blended whisky wraz z wyjaśnieniem możesz poznać smak pięciu propozycji. Do każdej osoby podchodzę indywidualnie, po mojej stronie leży obowiązek aby wszyscy skorzystali zarówno pod względem przyswojenia wiedzy o alkoholach, jak i propozycji, które smakowo będą odpowiadać kubkom smakowym klienta. Degustacje nie są sztywno osadzone w ramach czasowych, najczęściej trwają około 2 godzin i do tej pory każde spotkanie cechowało się zachowaniem wysokiej kultury osobistej z mojej strony jak i ze strony gości. Podczas spotkania oprócz alkoholów na stole goszczą przystawki oraz napoje.  


Wszelaka indywidualność w podawaniu trunków wśród gości nakreśliła kilka programów degustacyjnych które przedstawiam jako przykład:

-Początki z whisky: tutaj przedstawiam podstawowe różnice między whisky typu: blended whisky, single malt whisky, irish whiskey, burbon i canadian whisky 

-Początki z Single Malt: tutaj porównujemy rodzaj i czas leżakowania, zaczynamy od Moltów leżakujących tradycyjnie (beczki po burbonie) aby po chwili sprawdzić co daje wzbogacenie starzenia w beczkach po innych trunkach.

-Wstęp do dymnych Whisky:  whisky dymne są moim zdaniem najbardziej polaryzującym typem. Tutaj służę pomocą podając whisky wprowadzające w dymne tematy, aby koniec programu zakończyć flagowym dymnym potworem.

-Nie samą Szkocją whisky stoi:  porównujemy Szkockie Single Malty z Tajwańskimi i Japońskimi.


Największym wyzwaniem podczas prowadzenia degustacji z jakim się zmierzyłem były degustację z Pawłem, który przyszedł 5 razy pod rząd na każdą dostępną degustację i za każdym razem byłem w stanie przedstawić całkiem inną drogę. Poniżej udostępniam wpisy moich gości, którzy chcieli wystawić mi recenzje:


Karol:

"Niedawno miałem przyjemność brać udział w degustacji przeróżnych whisky oraz poznania wielu różnych dróg smakowych.

Podczas całej degustacji spróbowałem 5 pozycji: The Glenlivet, Bushmills 10, Glendronach 12 oraz Caol Ila 12. Każda z tych pozycji charakteryzowała się odmiennym klimatem, smakiem, finiszem.
Najbardziej do gustu przypadł mi jednak 12 letni Single Malt Caol Ila. Nawet nie wiedziałem, że whisky może mieć tak przyjemny zapach. Nuty dominujące w tej pozycji to wanilia oraz nieco przypalone drewno. Smak w pierwszej fazie jest bardzo miły dla podniebienia, alkohol bardzo dobrze zamaskowany. Wyczuwany smak karmelu, oraz pochodna kawy o dymnym finiszu. Pozycja must have.
Kolejnym trunkiem wartym spojrzenia jest Bushmills 10. Pozycja ta cechuje się słodowym oraz kwiatowym zapachem. Alkohol wyczuwalny lecz nie dominujący. W smaku słodki, wyczuwalna nuta toffi oraz przypraw. Co do finiszu pozycja ta mnie zszokowała. Spodziewałem się finiszu o bardzo mocnym uderzeniu alkoholu jednak Bushmills zaskoczył finiszem w stylu cappuccino. Podsumowując finisz przyjemny, delikatny jedynym minusem jest czas jego trwania.
Ostatnią pozycją w tym zestawieniu jest Old Pulteney 12 letnia whisky, która w przeciwieństwie do pozostałych zaskoczyła mnie konsystencją. Można powiedzieć, że jest wręcz oleista. Wyczuć w niej można nuty torfu, bryzy morskiej. W smaku wytrawna, owocowa można również wyczuć nuty cytrusów. Finisz słonawy, lekko wyczuwalna gorzka czekolada. Kolejna pozycja must have. Resztę doznań smakowych zachowam dla siebie pozostawiając tym samym pole do wyobraźni. Degustacja prowadzona była przez Jakub Tymiński. Jest to osoba, która z pewnością zna się na tym co robi.

Dzięki niemu miałem możliwość spróbowania na prawdę świetnych trunków, oraz dowiedzenia się o nich wielu ciekawostek. Pod względem przygotowania merytorycznego jak i zaplecza oceniam to na 9/10. Taka degustacja z pewnością jest opcją innego spojrzenia na alkohol. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że nie przepadam za alkoholem, nie moja bajka. Jednak doznania smakowe oraz ten styl pobudzenia receptorów smakowych jest wyjątkowy. Polecam szczerze każdemu. "


Alicja:

Polecam degustację u Jakub Tymiński!
Jeśli chodzi o whisky, to jestem całkowitym laikiem. Dowiedziałam się dziś wielu nowych, ciekawych rzeczy. Jakich? Umówcie się z tym Panem, kontaktując się z nim przez jego profil bądź jego stronę: Pierwsza Butla.
Czego próbowałam?
1. Blanton's - amerykański bourbon z destylarni Buffalo Trace
2. Old Pulteney - morska whisky szkocka
3. Connemara - jedyna ogólnodostępna irlandzka whisky dymna
4. Laphroaig - whisky torfowa że stolicy dymów
Oraz wódkę ziemniaczaną Miler Spirits.

 

Mateusz:

Właśnie miałem przyjemność być na promocyjnej degustacji whisky "Wprowadzenie w Single molt" w którym przewinęły się takie marki jak Glenfiddich 12 y.o., Bushmills 10 y.o., Glenmorangie 10 y.o., Talisker 10 y.o. oraz Ardbeg 10 y.o. Prezentację whisky, wraz ze szczegółowym omówieniem poprowadził Jakub Tymiński
Serdecznie zachęcam do udziału w kolejnych degustacjach, które nastąpią niebawem!






piątek, 15 października 2021

Serum prawdy, czyli degustacja sera Światowid Morski w plastrach

 Ser jest wspaniałą przystawką, która gości na naszych stołach od wielu tysięcy lat. Podawany zarówno jako przekąska, jak i smak przewodni w wielu rodzajach dań.

Pierwsza próba wytworzenia sera według wikipedii miała miejsce ok.  7500 r p.n.e na Polskich Kujawach, lecz jak to większość naszych odkryć, wieść poniosła się na zachód i 5000 lat później ser był znany na terenach obecnej Francji i Włoch.


 Bohater dzisiejszego wpisu nie jest wyniosłą formą, a podstawowym wariantem sera podpuszczkowego. Do produkcji używany jest enzym trawienny, którego najwięcej można znaleźć w śluzówkach żołądków cielęcych.



Dobrze sprawdźmy czym uraczy nas dziś Ser morski Światowid.













Nos:..... no dobra koniec żartów ;) Tytułem i początkową treścią chciałem zmylić moją garstkę czytelników a dziś pochylać się będę nad...

Plantation Original Dark Double Aged Rum i Plantation 3 Stars



Co do wyboru kierowałem się aby wybrać rum, który "pół schodka" wyżej stoi od najbardziej znanych w Polsce, oraz aby mieć porównanie czy częściej będę sięgał po biały czy ciemny rum.


Także w pierwszej kolejności po serze ;) zajmę chwilkę trzygwiazdkową pozycją, gdzie owe gwiazdki nie znaczą tego samego co w np. Metaxie czyli lat leżakowania a ilość rumów, które wchodzą w skład.
Mamy do czynienia z kuparzem rumu z:

- Barbadosu
- Trynidadu
- Jamajki 

Swoją drogą w tej cenie spodziewałem się odpowiednika Single Malt'a i mogłem doczytać przy półce, ale życie uczy mnie iż dobre blended whisky da wiele więcej przyjemności niż nie jeden "molcik".

Butelka jest syto, ale gustownie udekorowana opisami w języku angielskim. Zadałem sobie odrobine trudu i przetłumaczyłem przed spróbowaniem Tasting Notes;

 "Żywe i dobrze wyważone trzy gwiazdki plantacji ukazują finezję i styl Trynidadu i Barbadosu, dobrze zintegrowane z charakterem i pełniejszymi smakami Jamajki. W nosie delikatne nuty tropikalnych owoców przeplatane brązowym cukrem i dojrzałym bananem. Na podniebieniu wykazuje subtelne nuty przyprawowo-kwiatowe z finiszem z trzciny cukrowej i wanilii."


Notka od Master Blendera skusiła mnie dość mocno a więc przechodzę do akcji.

Nos: cukierkowa słodycz nawiązująca do polskich kukułek, zapach raczej mało złożony, ale bardzo przyjemnie szukałem owocowości i dojrzałego banana, którego niestety nie znalazłem

Smak: Słodycz i przyjemna lekka alkoholowość, wyczuwalna z opisu M.B kwiatowość

Finisz: słodki, długo i przyjemnie gasnący

W luźnym porównaniu postawił bym na przeciwnym biegunie do budżetowych dymnych whisky (z racji kwoty za jaką kupiłem w/w rum), słodycz dominuje podczas każdej fazy degustacji, lekkość smaku zachęca do polania następnej porcji lub rozkoszowania się przyjemnym i długim finiszem. 


Przejdźmy do drugiej propozycji Plantation Orginal Dark Double Aged Rum, czyli rumu, który w pierwszej fazie leżakuje w beczkach po Burbonie aby później zaliczyć 2 fazę 3 miesięcznego starzenia w beczkach z francuskiego dębu (Cognac Cask). Z notki smakowej od Master Blendera możemy się dowiedzieć:

"To zachwycająca ekspresja, która dostarcza bogatych, ciepłych tonów autentycznego karaibskiego ducha. Ta dobrze zbilansowana mieszanka jest cudowna, gdy popija się ją z lodem, jest również wysoce zalecana do koktajli godnych pełnego rumu"  

Tym razem notka M.B mało wniosła, do końca wklepywania słów do translatora liczyłem na konkretny opis. Trochę informacja o lodzie i dedykacja rumu do koktajli mnie przestraszyła, ale zaprzestanę stawiania swojej osoby w roli "pieska francuskiego" i dzielnie sięgnę po kieliszek ;)

Nos: Słodycz cięższa niż w białej odsłonie, większa alkoholowość mimo iż jest w objętości alk. lżejsza o 1.2%, dębowość, owocowość

Smak: ku mojemu zdziwieniu słodycz przytłumiona jest mokro-papierową otoczką, w whisky owa papierowość mi przeszkadzała tutaj doskonale pasuje, w drugiej kolejności wyczuwam dębowość i owocowość 

Finisz: Bardziej z wytrawnych, dębowy, zaskakujący na końcu odrobiną słodyczy


Podsumowując niepotrzebnie przestraszyłem się propozycją dodania lodu. Podwójne leżakowanie moim zdaniem wprowadziło więcej różnorodności smaków niż zmieszanie 3 propozycji. Co do pijalności obydwie pozycje nie "wołały po colę". Rumy zagoszczą u mnie w barku na dobre i z czasem w przerwie od kolekcjonowania whisky uzupełnię barek o nowe pozycję.


 



czwartek, 26 sierpnia 2021

Wilton House Single Malt

 Wracając po długiej przerwie w redagowaniu bloga, którą zaraz usprawiedliwię :)

W ręce wpadł mi budżetowy "molcik". Temat whisky za stówkę z tubą i korkiem już przerabiałem,  ale zaintrygował mnie fakt iż nigdzie w sieci nie znalazłem żadnej opinii/recenzji na temat tej butelki. Co prawda nie spodziewam się wielkiego odkrycia smakowo-zapachowego, bardziej cieszyć mnie będzie, że pierwszy opiszę jej degustacje. 


W ramach usprawiedliwienia pierwszym argumentem będzie zdanie prawa jazdy!! Tak udało się za 7 razem, a z racji iż nigdy nie uważałem się za świetnego kierowcę staram się teraz jeździć jak najwięcej.

Po za zdanym egzaminem cieszyłem się powrotem do koncertów i do tej pory udało mi się zagrać na dwóch świetnych imprezach. Do jednej podaję link


Wracając do meritum, udało mi się w sieci znaleźć kilka fotografii rezydencji Wiltona. w związku z czym można porównać budynek z ilustracją na tubie paradnej i butelce. Kilka podobieństw sam znalazłem, ale na próżno szukać informacji iż Pan Wilton posiada destylarnie, raczej nazewnictwo butelki może być swojego rodzaju hołdem dla tej wspaniałej posiadłości.



Dobra, czas sprawdzić czym Wilton House nas ugości:


Aromat: Owocowy, słodki, lekki, odrobina mokrego papieru, alkohol dobrze ukryty


Smak: tutaj przypominam sobie nie wygórowaną cenę jaką zapłaciłem za trunek, alkohol dobrze uderzył po kilku sekundach, dębowość i lekka owocowość gasi pieprzność. W drugim łyku wyczuwalna lekka miodowość i mokry papier


Finisz: goryczkowy średnio długi lekko lawendowy.


Podsumowując: Wilton House w tej cenie z single malta bez deklaracji wieku wypada na dostateczny z plusem.

Gdyby smak był potwierdzeniem aromatu była by to fenomenalna pozycja... W swojej kategorii cenowej. Dobrze, że whisky tego pokroju nie woła po Cole. Jednakże, czekam na kolejne warianty tej whisky i chętnie bym spróbował dłużej leżakowanego wypustu.  


czwartek, 3 czerwca 2021

Glen Scotia 15 Y.O

 Długo się opierałem przed recenzją a nawet zakupem tej whisky, która samą nazwą próbuje komunikować, że jest trunkiem reprezentującym Szkocje. Uważałem, że jeszcze sporo "podstawek" muszę poznać, aby zabrać się do opisywania takich pozycji jak: Glen Scotia, Ardbeg, Lagavulin, Macallan czy reprezentantów zza oceanu jak: Blantons lub Woodford Reserve. Jednak dziś tu jestem, obok mnie stoi już otwarta 15-latka, którą dostałem od znajomych z pracy. Z tego miejsca chcę pozdrowić i podziękować za prezent oraz za porządnego kopa motywacyjnego aby iść wyżej i pisać o coraz dostojniejszych pozycjach.




Rok założenia: 1832


Obecny właściciel: Loch Lomond Distillery Co


Status destylarni: czynna


Moc alkoholu: 46%


Cena: od ok. 230zł do 300zł (rok 2021)   

Sama destylarnia zmieniała bardzo często właścicieli, jak podaje wikipedia jest wystawiona na sprzedaż i ciekaw jestem, który koncern w obecnej popularności whisky, skusi się na ten kąsek. Marka jak i sam wygląd butelki wraz z kartonikiem podpowiada iż "wchodzimy na salony". Na kontretykiecie producent komunikuję nam, że whisky nie jest filtrowana na zimno ;) a strona internetowa destylarni jest profesjonalnie wykonana i zachęca nas do poznania historii jak i "słowa na niedziele ;)" od Master Destilera. Pan Iain McAlister, który jak to opisuje na stronie jest dumny ze swojej pracy co widać też na zdjęciach. I ja to kupuję, bo jeżeli ktoś wie, że zrobił kawał dobrej roboty, nie stroni od pokazywania swojego wizerunku.  

W 2016 roku Glen Scotia 15 Y.O zdobyła złoto jako najlepsza whisky z Campbeltown tutaj link


Dobrze, teraz sprawdźmy co sama whisky ma do zaoferowania ;)

Aromat: owocowy, lekko kwaskowaty, intensywny, tematy waniliowe i "burbonowe" gdzieś daleko z tyłu, osoba pijąca w ciemno mogła by pomylić z "double caskiem" 


Smak: owocowo-gorzki, mocny (46% daje we znaki), drzewny, lekkie toffi


Finisz: bardzo długi, przyjemny, gorzki, powoli gasnący i pozostawiający słodką-owocowość (ciemne winogrona)


Podsumowując Glen Scotia nie jest łatwą pozycją w klasyfikacji typu: dobre/niedobre. Także nie powinna być podawana osobom zaczynającym przygodę z whisky. Sam nie wiem czy roczne doświadczenie pozwala mi wyczuć cały kunszt. Jest to pozycja zjawiskowa czy w aromacie, pochylając się nad kieliszkiem zastanawiam się jak nazwać zapachy, na języku też przedstawienie sponsorowane przez Glen Scotia przy luźnym porównaniu należało by do kina akcji. Finisz jest zaskakujący i nie tylko jeśli chodzi o długość, ale także zróżnicowanie smaków.





niedziela, 23 maja 2021

Paddy Irish Whiskey

 Butelkę tę złowiłem przypadkowo w swoim lokalnym sklepiku, przyciągnęła mnie niezwykle wesoła etykieta. Z informacji w sieci wyczytałem iż jest to bardzo popularna whiskey w Irlandii, coraz popularniejsza w Polsce... Szkoda, że w marketach, na grupach tematycznych jej jeszcze nie spotkałem.


Popularność Paddy jak zdołałem ustalić wynika z szczodrego rozdawania próbek przez handlowca z Cork Destilers. Mianowicie Paddy Flaherty's miał zwyczaj postawić wszystkim gościom w pubie kolejkę whiskey, którą reprezentuje dzięki temu zabiegowi ludzie zaczęli kojarzyć daną butelkę z Paddym i z biegiem czasu sama destylarnia tak nazwała ową butelkę by oddać hołd wysłannikowi.


Strona internetowa paddywhiskey.com daje ogromnego plusa całej oprawie degustacji. Jeszcze nie próbowałem a już jestem pozytywnie do Paddego nastawiony.... No cóż czas sprawdzić czym ugości nas 3-krotnie destylowany Irlandzki destylat w kolorowej butelce:



Nos: Niezbyt lotny, lekko alkoholowy, ale nie odtrącający, po chwili znajdujemy toffi, orzechy, tematy drzewne, odrobinka miodu

Smak: Delikatny, słodki, lekka dębowa alkoholowość, może lekko przepalana

Finisz: Długi jak na whiskey mieszaną, drewniany, lekko gorzki, przyprawowy


Zaraz po wypiciu połowy drama i braku odruchu sięgnięcia po cole, postanowiłem skonfrontować ją z Tullamore D.E.W i ku mojemu zdziwieniu Paddy wygrywa pijalnością, co stawia ją w pozycji lidera whiskey zapraszających do wgłębienia się w tematy degustacyjne, i to za niewielką cenę!

Podsumowując pozycjonowanie Paddy mianem whiskey lekkiej, świeżej i łatwo pijalnej jest moim zdaniem dobrym posunięciem. Jest to świetna odpowiedź na alkohole imprezowe, gdzie nie stawiamy na złożoność smaków a na dobrą zabawę bez grymasu spowodowanego alkoholowością. 

czwartek, 6 maja 2021

Old Pulteney 12YO

Dalej mam słabość do morskich whisky, w związku z czym poddam się dziś degustacji destylatu, który leżakując w beczkach stale jest w kontakcie z morską bryzą. Old Pulteney 12Yo jest wiele razy nagradzaną whisky: 2 razy złoty medal oraz 8 razy srebrny. Na początku istnienia destylarni pracowali w niej rybacy, drogą morską był dostarczany słód oraz whisky wysyłana na sprzedaż. Czy trochę z tej morskości poczuję w smaku? 




Pochodzenie: Szkocja, Pulteneytown, Highland


Rok założenia: 1826


Obecny właściciel (koncern): InterBev


Status destylarni: czynna


Moc alkoholu: 45,8%


Cena: od ok. 130zł do 180zł (rok 2021)



Nos: Owocowy, słodki, waniliowy, alkohol dobrze ukryty

Smak: w pierwszej kolejności alkoholowa dębowość, którą zaraz dogania roślinność, sól morska i słodycz

Finisz: łagodny, powoli gasnący, lekko słonawy


"Pultacz"(nazywany tak w kręgu miłośników whisky) jest propozycją, do której lubię wracać w samotności i na degustacjach. Słoność, która w niej występuje bardzo mi odpowiada. Moim ulubionym połączeniem jest zagryzienie Old Pulteney marynowaną krewetką. Smak tej whisky podobnie jak smak owoców morza pewnie spolaryzuje degustatorów, ale kto szuka nowych smaków na pewno się nie zawiedzie.  





niedziela, 2 maja 2021

Lista whisky, które mnie zawiodły... LISTA anty-TOP3

Kupując whisky zwyczajowo kieruję się opiniami w sieci, ale i bardzo często poluje na daną pozycję. Zamawiam i czekam z utęsknieniem. jednak bywają chwile gdy zamykając listę zakupową w markecie jeszcze wózeczkiem podjadę do stanowiska z alkoholem czy coś ciekawego upoluje. 

Na szczęście już marketowe półki coraz mniej mnie zaskakują, a może system polowania na dany trunek i zamawianie z ulubionego sklepu bardziej mi podpasował. Owszem w specjalistycznym sklepie czasami trzeba zapłacić trochę więcej niż w markecie, ale wiedza, którą podzieli się z tobą sprzedawca może uchronić przed zniesmaczeniem przy degustowaniu trunku. Dobrze, przejdźmy do listy AntyTOP:

 



Miejsce 3 : Whisky J.A Baczewski zakupione w popularnym markecie z robakiem w logo, wyeksponowana na półeczce skusiła mnie! Butelka jakby znajoma (w podobnej butelce upiększa mój barek butelka wódki ziemniaczanej od Pana Tomasza Milera, która jest bardzo dobrą pozycją. Polecam zakup, każdej osobie aby wyrobiła sobie opinie, że wódka też może być smaczna i nie otrząsająca). Plus jeszcze ta część we mnie, która chciała by wychwalać, wykrzykiwać "Polskie whisky też dobre!". Cena Whisky J.A Baczewski jako blend sugerowała, że dany trunek będzie korespondował z blended whisky z klasy premnium.  

Nos: zapach mało lotny, słodki, alkoholowy 

Smak: Ostry alkoholowy, grzejący, lekka słodycz, symboliczna "dziabka" mlecznych cukierków i dębiny

Finisz: słodycz przegryziona alkoholowością 

Niestety jak za tę cenę można zakupić blend, który nie będzie aż tak wołał o zalanie colą i więcej będzie wnosił aromatem oraz smakiem do drinka. Mam nadzieję iż J.A Baczewski w następnych rozlewach poprawi albo jakość albo cenę, jednakże następny raz podejdę ostrożniej i raczej od strony sampla lub zamówienia na barze po zaufanej informacji, że sytuacja się poprawiła. 


Miejsce 2: Dewar's 8Yo Portuguese Smooth
Scenariusz podobny jak wyżej: market, koszyk, zakup... tyle że już w barku gościłem Deward's  w podstawie (który dobrze oceniłem) i kilka pozycji "podwójnie leżakowanych", to był test czy warto zaoszczędzić kilka złoty i wybrać hybrydę. 

Nos: słodycz, wiśniowa owocowość, lekkie nuty miodowe, alkohol porównywalny do innych blendów(wyczuwany, ale nie nachalny) 

Smak: Owocowość szybko przenika goryczą alkoholu, smak znacznie mniej złożony niż zapach

Finisz: bardzo szybki jedyne co z nami zostaje to lekko przykryta dębowością alkoholowy posmak

Kolor: tutaj kolor jest ładny rubinowy i jedynie tym walorem może być porównywalna z whisky podwójnie finiszowaną 

Po dolaniu coli wita nas dziwny smak jakby lekko kurzowy, aż człowiek idzie sprawdzić czy ten kurz nie wynika z kondycji szkła, ale to nie to, tak smakuje "zlisiony duble cask ".  



Miejsce 1:  Auchentoshan Single Malt Scootch Whisky American Oak Smooth and Vibrant

Ojoj jak ja się za tym "Okentoszynem" nabiegałem, w końcu dorwałem na promocji w markecie w wersji bez deklaracji wieku. I nie otwierałem butelki póki nie nauczyłem się wymawiać poprawnie nazwy ;)
Przyszedł dzień sądu, kiedy przy niedzielnym obiedzie sprawdziłem co whisky mi oferuje:

Nos: mocny drewniany aromat, trochę mokrego papieru i tyle (kiedy pierwszy raz ją otworzyłem myślałem, że dopadł mnie covid)

Smak: mocny, alkoholowy, niezłożony, dokładnie to samo co w aromacie

Finisz: tutaj lekko się wybrania, czuć lekką roślinność, papier, odrobine słodyczy

Jak na molta za stówkę spodziewałem się wiele więcej złożoności i lepszej pijalności, próbowałem się przekonywać do tej wersji kilka razy i nic wielkiego w niej nie było poza grymasem z zostawionej alkoholowości...  


Długo myślałem czy dodać do tej listy nasze marketowe perełki: Golden Loch, Queen Margot i Tesco Special Reserve. Jednak uważam, że to temat na oddzielny post typu najlepsze z najgorszych, ale i zarazem z najtańszych. Wyżej wymienione "marketówki" to moim zdaniem oddzielny temat, bo w cenie 1 butelki whisky, której nazwy są znane nawet początkującym, otrzymamy 3 butelki po 0,7L. Wiadomo nie tylko w kręgach degustacyjnych, że skoro płacimy 1/3 to jedyne na co można liczyć to dostateczność i nawiązanie do pełnowartościowego produktu. 




 

sobota, 1 maja 2021

Glen Turner Heritage Double Cask

 Tę butelkę kupiłem początkowo na prezent, skusiła mnie cena i jakość opakowania...

Za kwotę nie przekraczającą 90 zł, bez promocji. Otrzymałem destylat podwójnie leżakowany, rozlany do butelki z grawerem zamykaną na korek. Dodatkowo tubę, która wyglądem i jakością nie odbiega od innych "moltów". Jak stereotypowy Januszek powędrowałem do kasy i kilka chwil później wręczyłem prezent. Jubilat szybko podjął pracę nad naruszeniem stanu prezentu i polał nam po jednym. Ku mojemu zaskoczeniu whisky tak pięknie (jak na swoją cenę) ustrojoną wzbogacał przystępny aromat i zadawalający smak. Pod byle pretekstem opuściłem degustację aby pojanuszkować po butelkę do mojej kolekcji.



Pochodzenie: Szkocja, Highland


Destylarnia z której pochodzi Glen Turner: ?? *


Obecny właściciel (koncern): La Martiniquaise


Status destylarni: czynna


Moc alkoholu: 40%


Cena: od ok. 80zł do 100zł (rok 2021)


Glen Turner otwiera w moim blogu nowy dział - „bastard malt”. Jest to produkt zamawiany najczęściej na wielkie zamówienia do marketów i ma być w "przystępnej cenie". Destylarnie często nie chcą kojarzyć swojej marki z "tańszym zamiennikiem" a trzymać prestiż i cenę swoich flagowych alkoholi.

Krążą legendy iż takie "bękarty" są mniej dopieszczone: a to beczki nie są najlepszej jakości, czy już były wielokrotnie napełniane i opróżniane. Ciekawe czy kiedyś taki "tańszy zamiennik" niewiadomego pochodzenia dostał większe noty niż produkt "flagowy"?


Dobrze, teraz przejdę do degustacji i sprawdzę co Glen Turner oferuje.


Nos: zapach mało intensywny po chwili można odszukać suszone śliwki, karmel, słodowość, lekka alkoholowość,  

Smak: tutaj jest lepiej whisky łagodnie rozgaszcza się w jamie ustnej, wita nas dębowością przeplataną owocową słodyczą, pojawiają się akcenty gorzkiej czekolady z odrobiną sernika 

Finisz: szybki, łagodny, słodycz ustępuję gorzkiej czekoladzie, która spokojnie wybrzmiewa 


Podsumowanie:

Glen Turner jest dobrym zakupem zarówno dla osób początkujących jak i na prezent. W swojej kategorii cenowej zdziwiło mnie iż nie zainicjował wycieczki po cole. Smak i zapach nie wniósł wielkich ochów i achów, ale był przystępny i miły. Nie jest to produkt na wielkie degustacje, ale pasować będzie na np: nadchodzącą majówkę, święta, imprezy cykliczne.  




środa, 31 marca 2021

Talisker 10yo

 Witam wszystkich, którzy dotrwali ze mną do 10 wpisu na blogu. Dziś chciałbym przedstawić moją ulubioną pozycję na obecną chwilę. Butelkę, którą używam do wprowadzania w dymne klimaty, do polaryzowania miłośników i przeciwników whisky torfowych. 


Pochodzenie: Szkocja, Skye

Rok założenia: 1830r. przez Hugh & Kenneth MacAskill

Obecny właściciel (koncern): Diageo

Status destylarni: czynna

Moc alkoholu: 45,8%

Cena: od ok. 180zł do 200zł (rok 2021)


Butelka i pudełko na Taliskera nie wzbudza zbytnio zachwytu, jest wręcz ubogie. Zaintrygować może napis na dole etykiety "MADE BY THE SEA". Na stronie internetowej www.malts.com znajdziemy mnóstwo ciekawostek, przepisy na koktajle, sklep, historie i propozycje połączeń Taliskera z owocami morza (na stronie proponują "zagryźć" ostrygą, ja ostatnio połączyłem inną propozycje morskiej whisky z krewetką i wyszło świetnie!). Przejdźmy w końcu do tego co Talisker proponuję w smaku i zapachu:


Nos: dym przeplatany słodyczą z gorzko słonym akcentem, nie aż tak dużo tego dymu jak w destylatach Islay

Smak: sól morska, dym ogniskowy, lekka słodycz, smak intensywny i zbalansowany, a co najważniejsze alkoholowość świetnie ukryta mimo że pijemy destylat rozlewany w mocy 45,8%

Finisz: sól szybko nas opuszcza, dym odchodzi jakbyśmy wolnym krokiem wracali z plaży do domku letniskowego, 


Podsumowując Taliskera można kochać albo nienawidzić, moim zdaniem nie próbuje wpasować się w Islay a reprezentować swój własny styl co bardzo popieram. Połączenie soli z dymem świetnie zachęci aby zabrać tę butelkę na łono natury, może na ryby, a może nad morze ;) Albo gdzieś w miejskiej dżungli pozwoli wrócić myślami nad morską plaże.    



środa, 24 marca 2021

THE GLENLIVET FOUNDER'S RESERVE

 Whisky NAS (bez deklaracji wieku) doceniana przez Konsumentów z USA, drugi najlepiej sprzedający się szkocki molt na świecie. Produkowana w najdłużej legalnie działającej destylarni. Whisky wyróżniona przez Króla Jerzego IV. Dobra, dobra... Ostatnio też miałem przyjemność naczytać się ochów i achów, a przy końcu degustacji musiałem bardzo mocno szukać pozytywów żeby "Chivasek" wyszedł przynajmniej dostatecznie. Mam nadzieje, że tutaj będzie inaczej ;) A powinno być gdyż to był mój jeden z pierwszych zdobytych moltów. Pamiętam go miło, ale nie miałem wtedy zbyt dużego porównania.



Teraz mała zmiana w formie pisania, krótka ściąga:


Pochodzenie: Szkocja, Speyside

Rok założenia: 1824r. przez George Smith

Obecny właściciel (koncern): Pernod Ricard 

Status destylarni: czynna

Moc alkoholu: 40%

Cena: od ok. 100zł do 130zł (rok 2021)


Forma wizualna pudełka jak i butelki Glenlivet wydaje się bardzo przyjazna, połączenie błękitnego koloru na pudełku z kremowym, złotym, delikatną czerwienią i czarnym kojarzy mi się też z lekkością whisky (to pewnie zasługa Singletona 12 Luscious Nectar). Na tyłach kartonu w ciekawy sposób przedstawiony jest bukiet smaków i aromatów.


Dziś mając humor na żarty, komisyjnie stwierdzam, że producent do kompletu powinien dać zestaw mazaków aby tę skale sobie przerysować pod siebie.


Przejdźmy do tego co poza wyglądem Glenlivet ma do zaoferowania:

Nos: W pierwszej kolejności daje się odczuć słodką owocowość, ciasteczkową mleczność, symboliczną dębową alkoholowość. 


Smak: Tutaj kolejność nieco się zmienia, pierwsze leci przypomnienie iż degustujemy 40% alkohol, szybko to uczucie gaśnie, zostawiając po sobie mleczność, owocowość, słodycz 


Finisz: Owocowy, lekko ciasteczkowy, minimalnie pieprzny, średnio długi



Podsumowując, jest to dobra pozycja dla osób, które chcą zacząć przygodę z whisky słodowymi oraz cenią bardziej wysoką pijalność i lekkość destylatów nad dużą złożonością lub dymnością. Zakupiona na początku kolekcjonowania nie powinna zrazić. Świetnie się nada do zrozumienia i spróbowania picia whisky bez coli lub lodu. Moim zdaniem obroniła się na ocenę co najmniej dobrą. I zachęca do sprawdzenia co zaproponują wersje Glenlivet dłużej leżakowane. 


PS. Na koniec wspomnę iż strona https://www.theglenlivet.com/pl-PL powinna być wzorem dla innych marek whisky 

 



wtorek, 16 marca 2021

Finlaggan Old Reserve

   Finlaggan, czyli propozycja whisky dymnej z Islay i odwieczna zagadka, z której destylarni pochodzi. Spora rzesza pasjonatów whisky przekonana iż jest to pomysł destylarni Lagavulin, ale jednak podana w notce smakowej słoność pasuje do Caol Il'y. Dodatkowo już na pierwszy rzut oka widać różnicę w "bootlingu" między Finlagganem - Lagavulinem a Caol Ilą, być może to specjalna zmyłka albo zachęta do prowadzenia dalszego śledztwa. 



Przerywając na chwilę dalsze rozwody nad pochodzeniem destylatu, chciałem wspomnieć iż butelkę tą miałem przyjemność nabyć u Alkoholebeata. Zamówienie zrealizowane było w ekspresowym tempie i przystępnej cenie. Wspomnieć też chciałem iż pracownicy sklepu doskonale się orientują w temacie whisky ;) 


Nazwa Finlaggan pochodzi od jeziora i zamku w północnej części wyspy, gdzie siedzibę mieli Lordowie Macdonaldów (na tubie paradnej dumnie dalej widnieją pozostałości po zamku). Dystrybucją tego trunku zajmuję się Vintage Malt Whiskey Company Ltd. Odwiedzając stronę bardzo pozytywnie się zaskoczyłem, gdyż poza brakiem opisu, z której destylarni pochodzi owa butelka, znajdziemy mnóstwo ciekawostek.  


Dobrze, przejdźmy do części degustacyjnej:


Nos: Dym wyraźnie wyczuwalny, lekka słodycz, średnio lotny, 

Usta: Dym w tym trunku gra pierwsze skrzypce, lekka ziemistość, alkoholowość dobrze ukryta, 

Finisz: Długi, dymny, lekko ziemisty, przyjemny


Podsumowanie:

Wrażenia z całości są dobre. Uważam, że propozycja Finlaggana może wprowadzić w tematy dymne z Islay. Rzeczowo przedstawić na czym torfowość ma polegać. Pijalność jest bardzo przystępna, ale też nie uważam, że to pełne przedstawienie możliwości innych destylarni ze "stolicy dymności". Dokładając następnym razem kilkadziesiąt złotych do butelki z Islay możemy dostać destylaty dymne bardziej złożone. 


niedziela, 28 lutego 2021

Chivas Regal 12 (uwaga rozpisałem się)

 Pamiętam tą butelkę z młodzieńczych lat, kiedy to latając po klubach i barach Chivas był uważany za  najbardziej ekskluzywną pozycję i zarazem najdroższą pozycją w menu. Czy ją za młodych lat zamawiałem? A no może z raz, częściej jak już mi się znudziło piwo prosiłem o Jacka Danielsa z colą i lodem. Teraz przy większym zainteresowaniu tematem whisky, postanowiłem uzupełnić kolekcję o tę butelkę i sprawdzić co zachwycało barmanów i właścicieli lokali.



  Już na Wikipedii znalazłem informację, iż w skład Chivasa wchodzi 40 rodzajów whisky słodowych i zbożowych gdzie najmłodszy ma co najmniej 12 lat! No cóż, w opisach blendów często jest stosowany  ten chwyt marketingowy. Następnym strzałem w serce konsumenta jest informacja że James Chivas i Charles Stewart stali się dostawcami produktów do Królowej Wiktorii. 


Butelka kojarzy się  wyniośle i ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu kontretykieta jest w języku polskim, co prawda nie ma wielu informacji i producent/dystrybutor odsyła nas na stronę internetową, która jest niestety po angielsku... I o ile nie jesteśmy biegli w tym języku albo na tyle cwani aby przeglądarka przetłumaczyła z grubsza "o co chodzi" to pozytywna aura może wywietrzeć... Tym bardziej, że zamiast informacji o procesie tworzenia whisky, historii marki lub kilku słów od Master Blendera link przenosi nas do strony fundacji, która zajmuje się ograniczaniem szkodliwego picia i promowania odpowiedzialnego spożywania alkoholu... Nie to żebym był przeciw nadużywania alkoholu, ale uważam, że producent powinien kierować swoją drogę ku osobom raczej degustującym niż pijącym aby w głowie zahuczało. No chyba, że ta akcja jest czymś w podobie do oznaczeń na paczkach papierosów, wtedy jestem w stanie to przełknąć. 


  Po odkryciu oficjalnej strony, która automatycznie zapytała o wiek w moim ojczystym języku nabrałem znowu zapału aby się podszkolić. Strona fajna, nowoczesna spotkałem 2 popularnych serialowych aktorów, drużynę piłkarską, no i w końcu kilka słów od naszego Mistrza kuparzu w formie FILMU !! Odpalam, myślę no to jedziemy... aha, napisy po Chińsku/Japońsku. Czy dziś nie jest dzień do degustacji? Czy nasz bohater podąża spójną drogą przez chwilę po czym ląduję w krzakach? Troszkę jednak muszę go wybronić, po skopiowaniu linka do Youtube da się przestawić na język angielski, ale nie podejmę się tłumaczenia, bo mógłbym napisać historię mijającą się z prawdą.


Po przydługim wstępie postanowiłem, w końcu wlać trunek do kieliszka i podzielić się z czym się spotkałem:


Nos: aromat słodki, waniliowy, lekko owocowy, alkohol częściowo ukryty

Smak: Pieprzny w pierwszej kolejności, drzewny z lekką nutą wanilii 

Finisz: Gorzki, symboliczny posmak roślinny, z dziabką słodyczy, raczej krótki 


Jako że blendy bez większej spiny osób postronnych można pić z mikserem proponuję dogrywkę z colą. Tutaj nasz Chivas broni się na 3-. Jest pijalny, dębowość przyjemnie przyprawia smak coli, pieprzność częściowo odpuszcza. Podsumowując, raczej nie jest to pozycja, która w świat whisky wnosi wiele, raczej bliżej jej do średniej klasy blendu do coli niż do pozycji zbierającej oklaski.

 


 








 

czwartek, 18 lutego 2021

Porównanie Jim Beam podstawowy z Jim Beam Black Extra Aged

 Z własnego doświadczenia wiem, że uzupełniając kolekcje po wariantach podstawowych, nadchodzi czas kiedy dajemy szanse opcjom rozszerzonym. Dziś postanowiłem sprawdzić ile więcej dobroci w stosunku do wersji podstawowej zaoferuje mi Jim Beam Black Extra Aged.



 Podstawowej wersji skoro trafiłeś na ten blog, chyba nie muszę opisywać. Podobnie jak smaku coli, do której nasza legenda się nadaje wyśmienicie.  Na oficjalnej stronie producenta znajdziemy mnóstwo przepisów na drinki, więc nie polecał bym walczyć z tym iż czasami dobrze mieć przy odkrywaniu nowych smaków w pogotowiu: lód, sok, colę bądź inny mikser, którym możemy przykryć alkoholowość i cieszyć się przyjemnym smakiem, zamiast konserwatywnie wszystko pić "na czysto".....

No chyba, że chcemy porównać, to i przyznam się iż mogłem mniej polać do kieliszków na zdjęciu, bo degustacje może szlak trafić i zacznie się impreza... a wtedy wszystko może się okazać dobre :)


To po przydługim wstępie zacznę w końcu porównywać...

Nos: mniej słodyczy, alkoholowość nie uderza tak bardzo mimo, iż trunek jest 3% mocniejszy, bardziej wyczuwalna dębowość oraz lekka wanilia

Usta: no tutaj 3% różnica mocniej uderza nasze kubki smakowe, po przełknięciu przy pierwszym wdechu zaznałem chwilki lekkiej owocowości, którą za chwilę przykrył alkohol, później wyraźna gorzka czekolada i ciemna nuta wanilii

Finisz:  wyraźnie dłuższy, wyrazisty można by rzec, że bardziej charakterny, raczej dębowo-waniliowy z gorzką czekoladą niż wanilia-słodycz jak w podstawie


W tym momencie daleki jestem od werdyktu czy polecił bym pić "solo" czy w drinkach. Spodziewałem się większej pijalności, bardziej ukrytego alkoholu i wzbogacenia aromatów (jak w np.: JD Gentelman), a dopiero finisz ujawnił co dodaje "extra leżakowanie". Ale z drugiej strony może jako nie taki jeszcze znawca a początkujący nie wyczułem tego co powinienem wyczuć. Wiec postanawiam zarządzić dogrywkę  w kategorii, w której moim zdaniem JB jest pionierem, czyli w mikserze z colą.


Ku mojemu zdziwieniu po odmierzeniu tej samej ilości miksera aromat pozostał na tym samym poziomie, w smaku tracimy na słodyczy kosztem gorzkiej czekolady, a smak, który z nami zostaje dłuższą chwile opiewa w większą alkoholowość.


Podsumowując uważam, że opcja Black Extra Aged bardziej dedykowana jest dla osób, którym znudził się słodki smak wersji podstawowej, a pić chcą dalej Jim Beam'a. Jeżeli patrząc okiem konsumenta, który "Legendy" używa do drinków, to dalej kłaniał bym się ku podstawie ceniąc sobie bardziej smak i pijalność niż zawartość alkoholu w trunku. Jeżeli chciałbym pić dalej Jim Beam'a idąc tropem pijalności bardziej bym celował w opcje likierów z whiskey typu Jim Beam Apple albo Jim Beam Honey lub został wierny podstawowej wersji.




piątek, 12 lutego 2021

Connemara Peated Single Malt Irish Whiskey

 Relacja prawie na żywo! Dziś kupiona, dziś spróbowana i smak mnie zagnał do pisania.


Propozycja dymnej whisky spoza Islay? Gdzie z założenia whiskey irlandzkie są delikatniejsze. Musiałem w to wejść, spróbować... Inaczej bym mógł mieć problemy ze snem, iż taki miszmasz mógł mnie ominąć.



Ta Connemara jest bardzo dalekim irlandzkim krewnym swoich dymnych braci i sióstr ze Szkocji, pewnie dlatego nie jest tak częstym gościem na naszych marketowych półkach, grupach internetowych i na językach.

 Butelka i opakowanie trzyma poziom, cena nie wywołuję zakłopotania. Chęć podjęcia eksperymentu zmieszania dwóch światów, pakuję butelkę do koszyka sklepowego. A co w domu po otwarciu? Już opisuję:


Aromat: owocowy, słodki, lekko miodowy, subtelny powiew dymu

Smak: tutaj dym wychodzi przed szereg, nie jest to dym powalający, a raczej lekki, rześki, ale zdecydowany, w drugiej kolejności wyczuwalna gorzka czekolada przeplatana z korzennością i delikatną pieprznością 

Finisz: krótki, przyjemnie gasnący, zachęcający do dalszej konsumpcji 


Podsumowując Connemara jest świetnym zaproszeniem do wgłębienia się w tematy palonego torfu dla początkujących. Posmak nawiązuje do stolicy dymnych whisky szkockich, ale jak dla mnie za szybko opuszcza kubki smakowe. Eksperyment połączenia dymności, której nie trzeba szukać z lupą, jak to było w dymnej wersji Grands'a,  z łagodnością oraz pijalnością irlandzkich whiskey ocenił bym na 4+ biorąc też pod uwagę cenę butelki.


    

poniedziałek, 8 lutego 2021

GLENMORANGIE THE LASANTA

 Kilka dni podchodziłem do kolejnego wpisu, który miał być o zakupach whisky nietrafionych (dalej jest w planach jego napisanie).

I znowu zmieniłem koncepcje przy otwarciu barku. Opiszę butelkę, którą po przetestowaniu w samplu wiedziałem, że kupię ją w pełnej pojemności.


 Pierwsze zauroczenie było przy porównaniu z wersją podstawową Glenmorangie 10 YO,

która sama w sobie jest propozycją lekka, karmelową i dość łatwo pijalną. Lasanta po kalibracji podstawą otwiera na całkiem nowe doznania. "Jak wiele" można uzyskać przelewając 10 letni destylat z regionu Hightland do beczek po sherry.

Co piszę sam producent? Znajdziemy na oficjalnej stronie: https://www.glenmorangie.com/en-int/our-whiskies/the-lasanta

A co spotkałem w przygodzie z Lasantą, opisuje poniżej:

Nos: Mocne uderzenie przypraw korzennych, po czym wyczuwamy owocowość z lekką czekalodowością.

Smak; Moc daje we znaki... ale przyjemnie, nie tak aby się skrzywić w niesmaku, po chwili usta atakuje gorzka czekolada, toffi i posmak wiśni.

Finisz: wyborny, pieprzność zanika pozostawiając czekoladę, owoce i ciarki na plecach (te, które część ludzi doznaję po usłyszeniu ulubionej piosenki).


Podsumowanie: Nie jest to propozycja, na każdą chwilę, warto poznać ten smak. Raczej wracam do niego w naprawdę wyjątkowych sytuacjach, kiedy zwykłe samozadowolenie ze swoich poczynań chcemy podbić kieliszkiem dobrego trunku.


  

sobota, 30 stycznia 2021

Burbon Buffalo Trace

 Pomijając chronologie pozycji w barku, pragnę opisać jak i kolejny raz spróbować Burbon z najstarszej destylarni w stanach a mianowicie Buffalo Trace Distillery.




Pierwsze rozeznanie - już w samochodzie zdziwiło mnie iż oko bizona umieszczonego na trunku ma być w kolorze alkoholu. Pomyślałem "hmm... ciekawe". Dopiero w domu porównując z etykietami w sieci odkryłem prawdę, że "oczko" ktoś w markecie wydłubał ;) 

Pierwsze pozytywne akcenty były już przy otwieraniu, nie spodziewałem się iż Burbon, który można nabyć w kwocie około "stówki", będzie już miał znane mi z moltów zamknięcie na korek. Dalej przy nalewaniu konsystencja trunku wydała mi się gęsta i oleista co też dla mnie było nowością, którą pozytywnie odebrałem. Jednak wśród euforii i wszystkich ochów, achów znowu dystrybutor swoją małą wstawką na kontretykiecie się zbytnio nie popisał a początkujący poza walorami smakowymi czasami chciałby poznać historie marki, trochę się wgłębić w temat. A jak nie jest biegły w angielskim to niestety próba tłumaczenia samodzielnie może trochę rozwiać pozytywną atmosferę... 

Ale zaraz Buffalo aromatem i smakiem się wybroni! Ba! Jak nie wprowadzi na nowy poziom, a mianowicie:

Nos: alkohol świetnie ukryty, od razu uświadamiam sobie, że nie tańczę z burbonami kupionymi w sieciówkach z płazem, morskim diabłem czy owadem w logo ;p, owocowość, słodycz, 

Smak : pierwsza uderza świeża owocowość, druga chwilowa lekka pieprzność, jako trzecia słodycz cukierkowego karmelu. Owocowość powoli przechodzi w lekką trawiastość i wyrównuje kroku karmelowi.
Za drugim podejściem (które chce się za moment wykonać) do bukietu dołącza lekki posmak dębu i subtelna zbożowość 

Finisz: długi, przyjemny, powoli gasnący


Podsumowanie: na pewno butelka należy do "Top 3", której nie zawaham się odkupić. Bardzo dobra pijalność trunku - po spróbowaniu nie sprawdzasz czy masz cole w pogotowiu :)  Świetny stosunek ceny do jakości. Przyczepić się można do słabej dostępności na półkach sklepowych, burbony o mniejszej pijalności w podobnej cenie znajdziesz praktycznie wszędzie. Ale warto będąc w dobrym markecie poszukać właśnie tej pozycji.   






piątek, 22 stycznia 2021

Singleton Luscious Nectar - Single Malt

 Wiec przyszedł ten czas. 

Dzięki podpowiedziom z sieci udałem się po swojego pierwszego świadomego single malta dla początkujących. Na pierwszy ogień wybrałem Singleton Luscious Nectar.  Było to dla mnie odkrycie, że niedymne whisky też potrafią być bardzo ciekawe, co zaowocowało szybkim wzrostem kolekcji w dość niedługim czasie. Do dziś uważam, że to propozycja bardzo ciekawa zarówno dla wtajemniczonych jak i osób, którym chcemy łagodnie przedstawić świat moltów.

W tej propozycji jedyną odpychającą rzeczą jest notka polskiego dystrybutora, który najwidoczniej stwierdził, że w polskim opisie pod kontretykietą wystarczy podać objaśnienie dokładnie takie samo jak na formie podstawowej i nie wspomnieć czym ten produkt się wyróżnia. 


A wyróżnia się tym, że Singleton Luscious Nectar leżakowany jest w butelkach zarówno po Burbonie jak i Pedro Ximenez Oloroso (przynajmniej tak zdołałem to przetłumaczyć). Dalsza cześć tłumaczenia kontretykiety wygląda następująco:

"Smak jest pełen aktywności, pełen miękkich, zapieczonych jabłek, soczystego brązowego cukru, nut kremowej kawy i prażonych nut orzechowych. Jest to ambrozja, dekadencja warta spróbowania"



Moje odczucia

Nos: wyraźnie owocowy, subtelna alkoholowość, lekko maślany, śladowe ilości dębiny

Smak: w pierwszej chwili jabłkowy powoli przechodzący w pieprzność, która należy do tych przyjemnych a nie odrzucających, słodycz, lekka trawiastość 

Finisz: owocowy, słodki, pieprzny, przyjemny 

Dodać chciałem iż zarówno w aromacie, smaku jak i finiszu czuć pewną lekkość i bardzo przystępną pijalność degustowanego trunku. 

Uważam iż Singleton w tej wersji godny jest polecenia, mimo tego, że brakowało mi zadeklarowanego smaku kremowej kawy i prażonych nut orzechowych. Na pewno jest wart spróbowania jak i ponownego ugoszczenia tej propozycji w kieliszku. 


Stosunek zawartości butelki do ceny 8/10.





środa, 20 stycznia 2021

Pierwsza butelka whisky! Poszukiwania czas zacząć :)

 W pogoni za życiem przeskakiwałem kolejne dni raz lepiej raz gorzej. Jeszcze kilka dni temu nie wiedziałem, że tak długo przystanę przy temacie whisky.


Pierwsza butelka, która mnie tak zaciekawiła to był liker Jack Daniels Honey, wtedy bił bym się broniąc prawdy (jaką wtedy przyjmowałem)  iż piję "łyche". Element przełomowy to ten, w którym po pracy masz chęć wypić drinka, ale zapomniałeś coli i jedyne co możesz sobie zaserwować to najprostszy drink, czyli szklanka z alkoholem (oryginalnie "drink" nazywa się Szklanka z wódką :) )


No i zdziwko, to bez coli dobre! Może sobie jeszcze naleje w taką szklaneczkę i będę sączył przy kominku jak "Janusz Tracz" (u mnie w młodych latach telewizor latał na okrągło i te seriale oglądało się z całą rodziną, a Janusz to był jeden z lepszych czarnych charakterów polskiej telewizji). No z kominkiem w bloku to słabo było a szklaneczkę miałem po Nutelli. Ale przygoda ruszyła!


Kolejnym przełomowym krokiem były święta, kiedy to dumny z siebie postawiłem owego Jacka na stole świątecznym, chęcią podzielenia się odkryciem. W drugim narożniku, tradycyjnie jak to w święta, stała jakaś polska wódka.  Z założenia bym przegrał gdyby nie "odkryć part 2", a mianowicie Szwagrowi oczy się zaświeciły na "coś innego". Spytał się "Whisky lubisz? To może spróbuj tego". Wtedy zacząłem coś wyjątkowego w tym destylacie czuć. Wielkiego opisu to ja nie wykrzesałem, jedyne odczucie jakim mogłem się podzielić :"fajne, jakbym ze smakiem whisky czuł zagryzanie  wędzonką ", to była moja pierwsza dymna! Jaka? - nie pamiętam... a szkoda.


Jakiś czas po świętach, kiedy ogarnięte były sprawy w pracy i fundusze, próbowałem wyciągnąć informacje czym Szwagier mnie uraczył. Niestety też nie pamiętał (bardziej z zalatania i tego, że to nie była jego pierwsza dymna butelka, a i czasu upłynęło).  Podał mi 2 nazwy, z czego jedną zapamiętałem... Ardbeg. Poszukiwania ruszyły, jak dzikie zwierzę ryłem w półkach supermarketów ciągnąc partnerkę za sobą, która w telefonie sprawdzała czy nie pomylę nazwy. W drugim dniu poszukiwań, w końcu dostałem to co chciałem. Po czym wróciłem do domu, jeszcze w kurtce otworzyłem butelkę, nalałem do kieliszka i chlup!

Czerwony na twarzy początkowo nie wiedziałem co Ardbeg wyprawia mi w ustach. Przełknąłem, ale wiedziałem, że podszedłem do tematu od drugiej strony i w ruch poszła przeglądarka internetowa.

Pomocną dłoń podał mi filmikiem na Youtube Pan Tomasz Miler, za którego opinią kupiłem swojego pierwszego świadomego malta o którym napiszę niedługo.





 

Cardhu 12 Babska whisky?

 Jak szczupak jest królem wód, tak Johny Walkers jest królem blendów. A właśnie nasza dzisiejsza bohaterka w głównej mierze jest "esenc...